1. „Staram się jak mogę. I tak zawsze będę
na ostatnim miejscu”
Życie od samego początku każe nam być
przywiązanym nierozerwanym sznurem do drugiej osoby. Od pierwszego wdechu, od
pierwszego momentu, mrugnięcia, tchu, jesteśmy uzależnieni od innych. Ale przychodzi taki moment, że ten sznur nas dusi, chcemy go rozerwać, ale się
nie da. Jest wiele sposobów, by to zrobić, a jednak zawsze ponosimy klęskę.
Jednak są takie momenty… momenty gdy sami ten sznur zaciskami i choć jest nam
tam ciasno, sprawia niewyobrażalny ból, to i tak zaciskami dalej, mocniej… byle
bliżej. Bądź, nie chcemy tego sznura rozerwać, jest nam dobrze… do czasu gdy
zaczynamy się dusić sami zaciskając sobie go na szyi. Bo nie każdy węzeł jest
prawidłowy, doskonały. Niektóre działają jak magnes, a my i tak w to brniemy,
bo uważamy to za słuszne. Tylko tyle w tym słuszności co pożytku.
Choć wiemy o cierpieniu, które skutkuje zaciskaniem sznura, jesteśmy tak do tej osoby przywiązani, że jesteśmy gotów nawet udusić się w jej ramionach.
Choć wiemy o cierpieniu, które skutkuje zaciskaniem sznura, jesteśmy tak do tej osoby przywiązani, że jesteśmy gotów nawet udusić się w jej ramionach.
Na tym polega miłość… to jej definicja.
Moja własna. Czujemy się kochani od pierwsze tchu… Później węzeł się zaciska,
tylko że zaczyna nas dusić, a my wtedy rozrywamy go na strzępy. A zaszyć
miłości się nie da. Każdy dostaje od życie tylko jeden sznur, a jeśli go
zabraknie, przestaje w niego istnienie wierzyć. Każdy wykorzysta go na swój
sposób... Jego strzępy na szyi duszą jeszcze mocniej. Przy każdym oddechu czuję
żyletki w krtani, świat ma chyba za nic, że jesteśmy na nim…
Wtedy…
Jest gotowa, by mu wszystko powiedzieć.
Dawno nie czuła tego w sobie. I jego, i tej energii. Jego obecność i zapach są
tak żywe, gdy wchodzi do tego mieszkania. Czy ta radosna nowina podniesie go na
duchu i wydostanie z dołka, w którym siedzi od tak dawna?
Siedzi na kanapie, czeka na nią… Jest. Po
prostu, jest.
Podchodzi do niego i patrzysz na ten
wyraz twarzy. Wie, że stało się to, na co oboje czekali… z utęsknieniem?
Radością? Dobrze by było…
Łzy stają jej w oczach, a on tylko
podnosi na nią pusty wzrok. Wtedy już jesteś pewna.
- Dopiero co wróciłeś z Werony – duka załamanym głosem. – Czekałam na Ciebie dwa lata! – krzyczy popadając w histerię, a on siedzi wbijając pusty wzrok w ścianę. – Już nic nie znaczę? To wszystko. Dlaczego nie widzisz jak bardzo Cię kocham?!
- Spieprzyłem wszystko, prawda?
Teraz…
Smutni ludzie uśmiechają się najwięcej.
Pozory i świetna gra aktorska weszła im w krew. Na szafkach mają już swoje
własne Oscary, a nie radzą sobie sami ze sobą. Zagubienie osobowości, czy też
odnalezienie jej w tym właśnie momencie?
Dostając tę propozycję nie myślałam, że zajdę tak daleko. I również nie myślałam, że tego samego dnia wszystko się zawali, a mój świat, łącznie z ambicjami i marzeniami, runie jak ten lichy domek z kart. Na dnie zabrakło króla… bo królowa czekała na górze.
Dostając tę propozycję nie myślałam, że zajdę tak daleko. I również nie myślałam, że tego samego dnia wszystko się zawali, a mój świat, łącznie z ambicjami i marzeniami, runie jak ten lichy domek z kart. Na dnie zabrakło króla… bo królowa czekała na górze.
Czy los daje jej drugą szansę? A może
znów chce się zabawić, bo przecież ma gdzieś wszystko to co się dzieje wokół
niej. Pomyśl, kogo obchodzi to, że cierpisz?
Wsiadając do tego samolotu nie wyobrażała
sobie gorszego dnia, wtedy wszystko runęło. Wysiadając z niego nie sądziła, że
po sześciu latach możesz stać się inną osobą. Nie ma już tej głupiej
dziewczynki na środku lotniska, która myślała, że świat się skończył. Teraz już
ma pewność, że się skończył dla niej, a zaczął dla tego kim jest teraz. Nowe
życie, nowe znajomości, wprowadziły ją w kręgi kompletnie nieznane, a jednak
tak pociągające dla obcego oka, ucha, dłoni, warg… Gdyby nie jej popaprany los
dawno by jej tu nie było. Już kilka razy stała jedną nogą w tamtym świecie, ale
oczywiście jacyś kolesie w kitlach zawsze się wtrącali, powracając ją do świata
żywych. Nie jest wariatką, choć ma taką reputację wśród „przyziemnych”. Wie już
jakie znaczenie ma dla niej to życie, a mając je w dupie pogarsza sprawę,
stając się jeszcze większą wariatką.
Wychodząc z samolotu, wraca to starego
mieszkania, ale nie do starego życia. Stara osoba już dawno umarła, teraz jest
w swoim wyimaginowanym świecie, do którego przed laty nie śmiałaby się wstąpić.
Teraz jest przywódcą. Przywódcą swojego popapranego żywota.
____________________________________________________
Może będzie to specyficzne opowiadaie, bo bardzo mało tu wydarzeń, a więcej sentymentalnych i melancholijnych tekstów. Mam nadzieję, że damy radę. Bardzo krótkie rozdziały, będzie ich 7 ;)
Tylko 7?? Czemu tak mało?? :(
OdpowiedzUsuńWiesz, że kocham Twoje opowiadania... :D
A obrazek... CUDNY!
Wiesz dlaczego. :P
PS. Kiedy następny? ;)
Myślę, że jakoś w czwartek ;)
UsuńDziękuję ;)
świetne opowiadanie :) Interesująco się zaczyna :)
OdpowiedzUsuńNa telefonie lepiej czta się na bloggerze :)
OdpowiedzUsuńByć może ;)
Usuńgenialnie się zaczyna! Daj proszę znać kiedy następny na http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com
OdpowiedzUsuń