piątek, 13 września 2013

Rozdział 4



4. „Każdy ma blizny. Tylko, że nie każdy ma je na ciele i to z własnego wyboru”


Mówisz, że dobrze. Rozmawiasz. Trzymasz się. Wmawiasz sobie, że jest w porządku. Czujesz się tak, jakby było. Ale wystarczy jednak sekunda. Jedno małe wspomnienie. Jedna myśl. Żeby wewnątrz posypać się na kawałki. Raz, drugi, trzeci, dziesiąty, aż będą tak małe, że już nigdy się nie poskładają.

Ona. Teraz już wiedziała, że płacz nic nie pomoże. Że żyletki nie pomogą. A jednak nadal to robiła. Tylko w tym znajdowała pocieszenie. Bo skąd mogła wiedzieć, ale dzień wyjazdu będzie jaki sam, jak dzień powrotu? Wtedy straciła jego, teraz straciła bliskich. Rodzice patrzą na nią i się śmieją z jej głupoty. Lub po prostu się jej wyrzekli. Kto by chciał mieć taką córkę? Która tyle razy była uświadamiana, że jest nikim, dla nikogo nie istnieje, a miłość jest tylko w filmach. Bo potem i tak się wszystko posypie.

On. Chciała ją odnaleźć. Wiedział, że jest w Rzeszowie, Ona wie gdzie jest. Przez tyle lat tam była, a może On o tym nie wiedział. Albo przyjechała… do niego?

Czekał na nią codziennie przed halą. Widział ją zawsze, ale sam o tym nie wiedział. Dopiero gdy do niego podeszła, uświadomił sobie, że mijał ją codziennie. A teraz jej nie ma. Nie przychodzi. Nie chodzi za nim.

Po tygodniu wpadł w rozpacz. Gdzie Ona jest?! Dlaczego jej tu nie ma? Czy nim.

A Ona była. Tam gdzie zawsze. Mijał ją, ale nie zauważał. Codziennie się spotykali, a On o tym nie wiedział. Jakby była niewidzialna… Potem rozpaczał, że nie przyszła. A Ona była, była cały czas od sześciu lat, a On nie czuł jej obecności. Na początku płakała. Potem płacz przerodził się w ból. Bo każdy ma blizny, tylko nie każdy ma je na ciele i to z własnego wyboru.

A gdybyśmy tak zamienili się rolami? Ty mnie kochasz, a ja Cię olewam. Co wtedy?

Co trzeba zrobić, by zwrócił na nią uwagę? Przechodzi codziennie koło niego niby cień. A On zaślepiony wypatrywaniem jej w oddali, nie widzi, że idzie tuż obok.

Ona. Zrobi wszystko, by go znów zobaczyć. By On wreszcie na nią spojrzał. Jednak. Idzie z głową w chmurach, nie widząc jak przechodzi tuż obok.

On. Ten zapach. Czuje tę słodką toń na całej ulicy. Chodzi tędy codziennie, a dziś ją poczuł. Nie wiedział, że tak naprawdę była tu cały czas, ale teraz zwrócił na nią uwagę. Ten zapach…

Szła kilka kroków przed nim. Skulona, mała. Szła tak całą drogą, a On jej nie widział. To była Ona, jego Elmira. Kochana, najdroższa, najcenniejsza. Co tu robi po tylu latach?

Przyśpiesza kroku, wyprzedza ją, by znów poczuć ten zapach. Tym razem tak intensywny, gdy była w jego ramionach. Tak samo na niego działał. Staje przed nią, a ona podnosi na niego swój pusty wzrok. Pawa od niej energia, nie taka tak wcześniej. Teraz jest taka… obojętna.

- Jak samochód? - pyta.

Jej melodyjny głos zabrzmiał mu w uszach i spłynęła na niego fala, jak grom z jasnego nieba. Był pewien.

- Elmira – szepcze.

- Zbyszek.

- Co tu robisz? – pyta niedowierzając. – Czemu tu jesteś? Gdzie byłaś? Czemu wyjechałaś?

Teraz to ona patrzy na niego zagubionym wzrokiem, jakby nie rozumiała jego słów.

- Nie wyjechałam. Byłam z Tobą cały czas.

- Nie było Cię. Nie dałaś wyjaśnić…

- Nie czułeś mnie. Byłam z Tobą cały czas, a Ty tak zwykle byłeś na to obojętny. Mówiłeś ‘Nigdy Cię nie opuszczę’. Skoro tak, to czemu mnie opuściłeś?

- Nie chciałem Cię opuszczać. Musiałem wyjechać – podszedł to niej i chwycił za ramię. Odsłonił przy tym wszystkie szramy, blizny i niezagojone rany. Wpatrywał się w nie tak długo, całą wieczność…

- Dlaczego? – zapytał słabo, wpatrując się w jej oczy.

- Może kiedyś opowiem Ci o tym, co przeżyłam bez Ciebie, a co chciałam przeżyć z Tobą.

Nie czuj przykrości z powodu kogoś, kto dał sobie z Tobą spokój. To jemu powinno być przykro, bo olał kogoś, na kogo mógł liczyć w każdej sytuacji.



1 komentarz: